Udało nam się zgrać dobrą pogodę z czasem wolnym i wczesną pobudką aby cieszyć się piękną polską jesienią.
Jesienny spacer na tle mozaiki nadmorskich lasów z Sopotu do Gdyni pod molem i klifem w Orłowie to 12 km. Po drodze były różne denne atrakcje bo woda była wyjątkowo przeźroczysta i odsłoniła kilka swoich tajemnic, do których planujemy jeszcze wrócić.
Warunki były wręcz wymarzone: spokój na wodzie i w powietrzu, optymalna temperatura i piękne widoki.
O 12 kajaki były już z powrotem w klubie.
SZKIERY, a co to takiego?
Szkiery wokół Sztokholmu to około dwustu kilometrów linii brzegowej. Szkiery to dzieło lodowca, który tak narozrabiał, że zostawił po sobie około 30 tysięcy wysp i wysepek oraz tysiące nagich skał, zatok, przesmyków między wyspami, wiele górek podwodnych oraz rejony dużych głębin. Szkiery to rezultat ciągle wypiętrzającego się lądu. Na szkierach w okolicach Sztokholmu występuje bardzo zróżnicowana fauna i flora. Większe wyspy wewnętrzne pełne są gęstych iglastych i liściastych lasów. Są tam siedliska większych ssaków i ogromnej ilości ptactwa leśnego i wodnego. Mniejsze wysepki, gęsto zalegające zewnętrzną część archipelagu porośnięte są niską roślinnością i mają bardziej surowy północny charakter. Sztokholmskie szkiery to prawdziwy rezerwat przyrody, pełen bardzo czystej wody i nietkniętej natury.
Przybywając tam miałyśmy (Zapałka&Bacha) do dyspozycji nie tylko urocze krajobrazy, wodę, ale i pełne grzybów lasy, a ponadto gwarancję spokoju i izolacji od zgiełku miejskiego życia.
Ważnym elementem pływania po Szkierach jest nawigacja. Tysiące małych i większych wysepek rozrzuconych wzdłuż wybrzeża stwarza wspaniałe możliwości wyboru różnorodnych i urozmaiconych tras. Lecz, aby dotrzeć do konkretnego miejsca lub przepłynąć wcześniej określoną drogą trzeba posiadać dobrą mapę, busolę umożliwiającą określanie azymutów oraz umiejętność posługiwania się nimi. Na szkoleniu miałyśmy okazję również wziąć udział w zajęciach z ratownictwa oraz nawigacji nocnej, jak również wykładów o tej magicznej sztuce :)
Dzięki opieki i wiedzy Grzegorza Rózika miałyśmy okazję spróbować na własnej skórze z czym wiąże się pływanie w tak magicznym miejscu, a dla Zapałki w ogóle pływanie w kajaku morskim. Nie obyło się bez przygód, a całokształt wyjazdu polecamy każdemu – warto poszerzać w tym kierunku horyzonty ;)
Zdjęcia już wkrótce.
Strona o wyjeździe
Trasy zrealizowane
FILM z wyjazdu
Czas potrzebny aby odpłynąć 80m od brzegu?
5 minut wydaje się być bardo dobrym wynikiem.
Czas potrzebny do podjęcia decyzji, że to nie ma sensu? Minęło kolejne 10 minut i byliśmy tak zmachani, że pod wątpliwość poddawaliśmy sens wiosłowania.
Adrenalina i dzika radość pozwoliły pływać kolejne 20 minut. Po tym czasie zmęczenie wzięło górę.
Falki w Orle na Sobieszewie to był świetny pomysł przy gorszej realizacji. Kumulacja przyboju i silnego wiatru spowodowała, że surfowanie sprowadziło się do niekończącej się próby oddalenia od brzegu w celu złapania fali wartej tego wysiłku. Każdy złapał ich dosłownie kilka.
Drużyna dnia: Jaś, Adam i Kuba
Galeria
W dniach 6-9 sierpnia obchodziliśmy Jubileusz 40 lecia Klubu.
Obchody uświetnili znakomici goście – Klubowicze ze wszystkich lat istnienia Klubu. Od początków, w latach siedemdziesiątych, przez pierwszą i drugą połowę lat osiemdziesiątych, po czasy nowożytne, czyli lata 90-te i już XXI wiek. W sumie przybyło ponad 180 gości, w tym ponad 60 z Bystrza uczestniczących w spływie rodzinnym Brdą.
W trakcie Jubileuszu Blachę klubową otrzymała Sywia Gontarczyk – ‘Skula’ :).
Imprezę zorganizowaliśmy w stannicy wodnej PTTK nad jeziorem Witoczno. Pływaliśmy od piątku do niedzieli po Chocinie, Zbrzycy i Brdzie.
… i po Jubileuszu.
więcej zdjęć
Nowe Foczki w mieście! Taka wieść rozniosła się bystro.
Ekipa rozrastała się do ostatniej chwili aby finalnie na podryw popłynęło 7 osób.
Pierwsze 3,5km do ujścia największej polskiej rzeki mieliśmy pod wiatr przy niemałych jak na rzekę falach a te rosły wraz z bliskością otwartego morza.
Pierwsza foka się nie pokazała tylko zaznaczyła swoją obecność wywracając Eagle’a, w którym płynął Orzeł. Szybka tratwa i ogarnięcie sytuacji. Na plaży przy prawej główce spotkaliśmy Morzkulca sprzed 8 lat (jaki ten świat mały) zasilającego szeregi ornitologów ale też był tam kajakiem. Z plaży obraliśmy kierunek prosto na foki. Kilka ujeżdżonych fal później byliśmy przy wyspie usianej ptakami. Foczki czekały na nas w wodzie na jej drugim końcu. W pewnym momencie proporcje i role się odwróciły. Foczek było więcej i to my byliśmy obserwowani może nawet osaczeni.
Na dokładkę piękny zachód, wspaniała atmosfera i 4km powrotu do Świbna.
Wszystko w jedno popołudnie w składzie:
Foczki: Gosia i Zapałka
Morsy: Orzeł, Krzysiu, Marek, Kamil i Kuba
Kuba Ż