OOOOOSOM wieczór fotek i opowieści

Przez Beff, 14.10.2011 23:14

Wczorajsze BYŁO OOOOOSOM, naprawdę było ooosom. Frekwencja dopisała fest, nawet trójmiejskie słit hototrzęsiny takiego zainteresowania nie miały.

Pokaz slajdów zdominowała tematyka, i tu niespodzianka – kajakowa ! Było o posesyjnych, o falowych, niespodziewanie o zimowych, zgodnie z zapowiedzią o Drawie, o Białce niestety nic ( oczami świecić nie byłyśmy w stanie ;) ) , ale dla fanów górskiego było o Alpach szkoleniowych.

Nie, nie byliśmy aż tak monotematyczni (co w tym wypadku właściwie nie jest złe), były 2 prezentacje rowerowe, oraz z perkoeurotripu (dziewczyny uważajcie – najpierw robi dziewczęce przenoski przez most, a później wrzuca do wody! ).
Mamy nadzieję że wczorajsza akcja zachęciła do szukania zajawek na przyszły sezon.!
Dziękujemy za udział,miło było zobaczyć niektóre twarze po długiej przerwie. klubowy czwartek jakoś błyszczał.

A&K

 
oj tak, to był świetny koktajl ze wspomnień, fotek i śmiechu – gdzie łatwiej znaleźć natchnienie na kolejne wypady?

MMIK ’11 mamy mistrza:)

Przez Łukasz Opałka, 12.10.2011 21:36

Krótkie podsumowanie:

Mistrzostwa rozpoczęły się w sobotę (3.09) poranną sesją treningową na slalomie w Kolbudach, następnie przejazd punktowany i spłynięcie etapu limitowanego czasem do Bielkówka gdzie odbył się slalom zwałkowy. Tego samego dnia odbyła się też konkurencje drużynowa czyli ratownictwo.

Następny dzień rozpoczął się od przejazdu na start konkurencji zwałkowych, były one rozgrywane jednocześnie drużynowo i indywidualnie, na trasie było 5 przeszkód punktowanych indywidualnie i 3 które trzeba było pokonać drużynowo w jak najlepszym czasie.

Wyniki:

Tomi – I miejsce w klasyfikacji Instruktorów,

Dżejson – VIII miejsce w klasyfikacji Instruktorów,

Tomi, Dżejson, Zapał – II miejsce w klasyfikacji zespołowej.

IMG_9166.jpg IMG_9259.jpg IMG_9266.jpg IMG_9383.jpg
IMG_9428.jpg IMG_9443.jpg IMG_9546.jpg IMG_9586.jpg

Drawa Szkoleniowa 2011 – oczami Kursantów

Przez pol, 05.09.2011 20:00

“Pobudka!”
“Co? Gdzie ja jestem?
Która godzina? 11:30″
Powoli zaczynam rozumieć. Zaczynam sobie przypominać. Już wiem wszystko. Nie musi rozchmurzać mnie nawet piosenka, którą Orzech ma w budziku … jest pięknie.
Każdy normalny człowiek o tej porze jest w pracy. Ma przed sobą więcej roboty niż za sobą, ale nie na Drawie. Tu wszyscy mogą sobie wstać, kiedy tylko mają na to ochotę.
Przed wyjazdem widziałem tajemnicze uśmieszki Drawowiczów z minionych lat. Nie rozumiałem, co to może oznaczać, co mnie czeka. Teraz już wiem – wakacje życia, pełen lajcik.
Pierwsze 3 linijki opisują początek dnia kursanta. Jesteś w wachcie – możesz zrobić śniadanie. Nie jesteś w wachcie? Możesz pomóc, żeby szybciej zjeść, ale nie musisz, masz przecież urlop, zasłużyłeś sobie na odpoczynek, możesz korzystać z uroków życia na Drawie.
Photobucket Teraz konkretnie. Jak było u nas. Pełnomocnikiem szlaku jest Macias.
Opiekować się nad nami miały Duże Gacie Pola. Nas było siedemnaścioro. Gdańsk – 7 osób, Gliwice – 1, Poznań – 3, Warszawa – 3, Wrocław – 3. Zaczęło się trochę intensywnie. Dowiedzieliśmy jak ma wyglądać pierwsza pomoc dzięki Wiktorowi “Nasz-organizm-jest-zajebisty” Fikierowi i Małej Ani, połataliśmy znikomą ilość dziur w kajakach (sprzęt drawowy jest używany tylko raz do roku, żeby jego stan był w odpowiednich standardach dla kursantów, którzy muszą skupiać się na przyswajaniu obozowej wiedzy, a nie martwieniu się czy kajak przecieka), zostaliśmy poinstruowani godzina po godzinie jak będą wyglądać nasze najbliższe dwa tygodnie. Wszystko wiadome jest z góry. Żadnych niemiłych niespodzianek.
Nie będę dokładnie opisywał po kolei, co robiliśmy. Wspomnę tylko o kilku rzeczach, które wydają mi się ważne.

I. Pan Oponka.
Photobucket Szanujemy zieleń, dlatego w celach szkoleniowych woziliśmy ze sobą kilka kilogramów gumy z założoną koszulką i krótkimi spodniami, twarzą zrobioną z butelki po wodzie i nogami z tegoż samego materiału. Kierownik rzucił hasło, że zamiast dłużej spać, możemy posprzątać śmieci. Z racji wolnego czasu, grupa dzielnych kursantów wyłowiła oponę samochodową którą potem wieĽliśmy do końca. Cieszyliśmy się z dodatkowych z dobrego uczynku pomimo zmęczenia, które w nas uderzyło podczas tej akcji, ale to nic w porównaniu z tym jak wiele radości, jak wiele wspomnień dostarczył nam Pan Oponka. Zyskaliśmy przyjaciela, który potrafi nas wysłuchać, przy ognisku zawsze siedział do końca, a kiedy ludziom (nie mylić z Ludziem) wydawało się że nie ma sposobu, żeby przeszkodę przejść bez wysiłku, on dzielnie podtrzymywał kajak na betonowym progu, trzymał fason every k*rwa single day.

II. Rozgrzewki.
Photobucket Niektórzy rozgrzewki traktują, jako zło konieczne. Wielu z nas uważa je za jakieś święto. Coraz to nowe ćwiczenia rozwijają umysł i ciało całego spływu. Rudy Rydz w wykonaniu Pola, taczki, impreza w Siemczynie, był nawet bieg przez Pol Market (więcej o wesołym biegu punkt X) po czym zostaliśmy nazwani dumnie zuchami przez jednego z klientów.

III. Jedzenie.
Mogliśmy przygotowywać sami, ale z racji nadwyżki budżetowej, kilka razy oszczędziliśmy sobie trudu i zamówiliśmy pizzę. Kiedy jednak przygotowywaliśmy już jedzenie, staraliśmy się jeść takie rzeczy, które rzadko spotyka się na naszych rodzinnych stołach. Zamiast makaronu czy ryżu był kus kus, zamiast puszek rybnych zdarzyło się raz dostać krewetki(są w Drawsku Pomorskim, miła niespodzianka), z mięs preferowaliśmy cielęcinę czy jagnięcinę, zero drobiu.

IV. Umiejętności.
Patrząc na niektórych ludzi, myślę sobie “wysłałbym typa na Drawę, kompletny nie-ogar”. Tamten klimat ma swoje niepodważalne zalety, ludzie po prostu wiedzą jak organizować pożytecznie czas. Co robić, żeby się nie narobić, jak nakładać, żeby potem nie przekładać, kazać innym nosić żeby się nie nanosić.

V. Choroby.
Co, przepraszam? Na spływie zdarza się, że ktoś się Ľle poczuje. Zmiana kuchni, tęsknoty za łóżeczkiem, trochę zimna… ale nie na Drawie! Kuchnia była doskonała, dbaliśmy o higienę więc nikt nie mógł złapać syfa, każdy miał specjalną karimatę, która zapewniała właściwą wygodę (bo kto nie bierze na spływ karimaty?).

VI. Pogoda.
Photobucket O pogodzie nie będę się wypowiadał, polecam wyszukać badania ekspertów odnośnie drawieńskiego mikroklimatu. Ja sam natknąłem się kiedyś na taki artykuł na głównej stronie szanowanego(przez niektórych) portalu Onet. Nawet zrobiłem print screena. W załączonym obrazku wypowiedĽ znanych świata pogody. W samym artykule mogliśmy przeczytać, że wzdłuż Drawy w okresie astronomicznego lata panuje doskonała, stała pogoda. Przypomina to klimat panujący na Równiku. Sprawa nie jest dotąd nagłaśniana ze względu na obawy mieszkańców o zbyt duży napływ turystów. Czasami kiedy zmęczeni słońcem jak małe dzieci w kroplach wieczornego deszczu biegaliśmy, chichotaliśmy i śpiewaliśmy piosenkę tego pana.

VII. Nauka.
Każdego wieczora siadaliśmy przy ognisku w rodzinnej atmosferze, wtedy Pol niczem Bill Cosby, który w swoim programie na koniec zawsze pytał dzieci czego nauczyły się w dzisiejszym odcinku, pytał nas co my wynieśliśmy z tego dnia. Każdy z nas miał coś do powiedzenia, nauki było tak wiele, że z dnia na dzień czuliśmy się mądrzejsi i bardziej gotowi do prowadzenia spływów.

VIII. Kadra
Zawsze pomocni, wyjaśnią każde wątpliwości, pracują za 2 osoby (a jest ich przecież troje), wszędzie ich pełno. Wzorowo prowadzili nas przez te dwa tygodnie. Mam rodziców i mam kadrę z Drawy. Są dla mnie tak ważni, że chciałbym mieć ich razem na jednym zdjęciu.

IX. Granat.
Ta zabawa ma potencjał. Najlepsze chwile z granatem przeżyliśmy w Drawsku Pomorskim. Będąc w Pol Markecie przy kasach rzucono dwoma granatami. Dzielni kursanci rzucili się równo na podłogę. Obsługa sklepu i klienci byli wyraĽnie pod wrażeniem poświęcenia i czujności wszystkich kursantów. Kiedy kursanci wprowadzili w życie pomysł przeprowadzenia rozgrzewki przez Pol Market, został rzucony trzeci granat, teraz kupujący nie mogli wyjść z podziwu, krzyczeli coś za nami, ale my nie mogliśmy tego słyszeć. Biegliśmy dumnie dalej.

X. Krew do mózgu.
Nie raz to hasło było rzucane, kiedy ktoś nie radził sobie z jakimś problemem, jednak zawsze po kilku chwilach klepał się wesoło w czoło i rozwiązywał ochoczo powierzone mu zadanie.

Ja już czuję różnicę, jesli ktoś z nas uparcie mówi, że nie – to rodzina na pewno. To był element ewolucji i myślę że nasza 17 może już dumnie kwalifikować się do ludzi z gat. Homo drawus. Chcąc nie chcąc pewne rzeczy zostały.

Całą Drawę Szkoleniową można okrzyknąć hasłem:

Kursanci DS2011

Piaśnica’n'Morze – czyli łikend pod znakiem czilałtu

Przez Beff, 30.08.2011 12:19

W piątek po spakowaniu sprzętu ruszyło w stronę morza 6 pionierów, czyli Agust, Irek, Kaś i Perkozy. Z małymi pogubieniami udało się dotrzeć na biwak w Karwieńskich Błotach, gdzie po sprawnym zrobieniu obozowiska i butelki odbyła się pierwsza sesja kąpiel w morzu (bez pływania oczywiście, wszyscy przestrzegali surowego zakazu Kaś i nie wchodzili głębiej niż po kolana :)).

Następny dzień ruszył pod znakiem pięknej pogody i opóźnień. Sosna zaliczył rajd do Gdańska i i z powrotem, w miejscu startu nad Jeziorem Żarnowieckim okazało się, że problemy z dojazdem ma samochód w składzie Aneta, Bef i Tomek. Na bieżąco informowali jak się ma sytuacja na froncie szrotowym, więc można było pozwolić zejść na wodę ekipie, zostawiając Kaś, żeby czekała na 3 zagubione owieczki.

nie ma to jednak jak dotrzeć na start z delikatnym opóźnieniem, za to na pełnym lansie i z wypadającym piątym biegiem=] Szybka przesiadka z rydwanu szatana do kajaczków (rozgrzewka była oczywiście, wszyscy widzieli) i już nie ma czasu na opalanie, jest tylko wartka, trudna i pełna zwałek rzeka

uwaga na przyszłość – nie bierzecie zbyt długich łódek, później trzeba brać zakręty na 2 razy jak ciężarówką…no chyba że macie pod ręką kogoś w pirance 4-20, zawsze może się uczepić dziobu i kierować – tą metodą eagle + piranha miały średnią prędkość diablaka (brawurowa akcja August, następnym razem wyprzedzimy keniona;)

Bez problemów udało się dogonić spływowiczów w Dębkach, gdzie przed częścią morska spływu zatrzymały ich fale – próba walki zaczęła się w pierwszej kolejności kabiną kanady (brawa dla hojraków – Łukasza K. i TV :))

..a to co jednych zatrzymało pozwoliło innym się trochę pobawić! Całkiem ciekawe fale i można było szybko zrobić kilka ładnych serfów i nałykać się morskiej wody, piranhą miota po falach, jednak żeby było jeszcze lepiej postanowiliśmy poczekać aż wiatr się nieco uspokoi

później już tylko przewózka do obozu pod troskliwym okiem Kaś pilnującej aby nikt nie siedział w mokrych ciuchach, czilałcik, pozitiw emołszyns i ciekły fluid przy ognisku, z rewelacyjnym smerfowym ponczem w kubku (oł je, burżuazja, ale jakie dobre) + Sławek i sąsiedzi z pola namiotowego grający na gitarach – to było coś! Potem deszcz, deszcz, burza, deszcz, gubione szefostwo imprezy, burza, zerwana wiatka, deszcz i mokre śpiworki, deszcz, poranek, piękna pogoda i znów dobry floł i jedność z naturą

rano wiatr osłabł, fale wyraźnie się spiętrzyły, co prawda tylko 3kajaki wróciły na Morze, ale było warto! prewencyjnie fotek nie ma więc i tak nikt nie uwierzy, ale fale kilka razy niosły ładnie

podziękowania dla Kaś The Kierownik i Poncz Mejker, wszystkich obecnych na spływie i wokalnie utalentowanych sąsiadów! Przytulajcie drzewa!

Kaś i Niekaś

Posesyjny Kontratakuje!

Przez Beff, 19.07.2011 22:33

II spływ posesyjny odbył się za sprawą Komandora Augusta, który z wielką chęcią i werwą zabrał się za organizowanie całości. Wyprawę rozpoczęliśmy piątkowego wieczora, gdzie na miejscu okazało się, iż wiatka przygotowana wcześniej znajduje się w kajakach- te zaś ostatecznie przyjechać miały w sobotę rano. Noc spędziliśmy pod rozpiętym między drzewami tropikiem. Spływ, po spotkaniu się z pozostałymi uczestnikami, rozpoczęliśmy we wsi Tłuczewo, sobotni nocleg zaś mieliśmy w Paraszynie. Poprzedzony jajecznicą niedzielny start opóźnił się za sprawą tajemniczego zaginięcia dwójki uczestników obojga płci, na szczęście różne gdybania nt możliwości nocnego mordu się nie sprawdziły- zguby się odnalazły i już o 14 mogliśmy zejść na wodę.

Spływ zakończyliśmy w Bożympolu Wielkim, gdzie odrodziliśmy -zdaje się- zapominaną tradycję skąpania Komandora Spływu.

Podczas wyprawy August nieustannie poddawał nas swoim epistolarnym zagadkom- uświadomił nas, że w lesie jest pełno drzew, czy że pies jest w domostwie tradycją, ukoronowaniem zaś rozważań onego było pytanie puszczone w eter nocy- ile wat może mieć ognisko?

Z ciekawostek kajakarza- pojawiła się w klubie osoba Patrycji, która jako wpisowe skabinowała się w sobotę, po czym poparła swoje stanowisko w niedzielę, kabinujac się kanadą (a jednak można to zrobić!). Wytrwałości życzymy;)

Perkoz

Dorzucamy jeszcze mapkę spływu (mejd baj Rekin) tutaj i gratulujemy (nie tylko) pierwszej kabinki;] nasza Pati nie z lasa!


Pokaż Łeba na większej mapie

 
Projekt i wykonanie:Łukasz Opałka, zalecana przeglądarka firefox 3.6 lub nowsza