Morzkulcowe Halloween
Takich wspomnień nie spodziewał się nikt. Piątek rozpoczął się klasycznie dla naszego miasta. Przepiękna pogoda, poranny śpiew ptaków i pyszna, ciepła kawa sprawiły, że 24 października chciało się żyć i jeszcze raz żyć!
Umówiliśmy się tego dnia na spotkanie w klubie. Kiedy wybiła 20 niepokój ogarnął nasze serca. Zewsząd zaczęły napływać dziwne postaci. Upiory, trupy, banany.. Naszemu zdziwieniu nie było końca. Nagle z ciemnego jak smoła rogu sprzętowni ktoś zawołał: ‘czy dziś Halloween?’ Tak! Tego dnia obchodziliśmy Halloween! Zaczęła się zabawa, ach! Można było zapomnieć o bożym świecie. Nowe przyjaźnie, pięknie wyginające się w tańcu łydki, pogubione obcasy, tlące się po cichu znicze i cofka bez dna towarzyszyły nam do białego rana. Następnego dnia nie było już śladu po strachu, budzące krew w żyłach, dziwne twory zniknęły, a my cały ranek podejrzliwie spoglądaliśmy na siebie, jednak nikt nie odważył się zapytać, czy to wszystko zdarzyło się naprawdę? Otóż tak! Zdarzyło się, ale tylko dzięki pomocy dziewczyn w składzie Marta, Malwina, Natalia i Paulucha, które dzielnie smarowały kanapki i przygotowywały klub. Podziękowania należą się również Puciulowi, który cierpliwie walczył z taśmą i Długiemu, dzięki któremu niepotrzebna była drabina. Brawa także dla chłopaków, którzy dowieźli cofkę w wielkim stylu. Dziękujemy Niedźwiedziu i Jacku. Ogromne ukłony w stronę wszystkich gości, wspaniałe przebrania, charakteryzacje oraz wasz cudowny humor sprawiły, że było wyśmienicie!
Dżasta