Wełtawa plus Alpy
Na wstępie, chciałabym napisać, że było świetnie, wyjazd petarda. Można podejrzewać Morzkulc o działanie schematyczne, ponieważ drugi rok z rzędu część klubowiczów rozpoczynała urlop lataniem, a kończyła pływaniem, ale zachęcam wszystkich do budowania powietrznej alternatywy, bo to dobry schemat.
Skład: Aneczka, Rura, Olga, Wodzisława (jedno auto! proszę zwrócić uwagę na feminizację składu wozu), Radek, Brzózka, Maciek (Komandos), Krzychu, no i nowi piloci : Rekin, Piwowar i Ewa.
Wełtawa, jak Wełtawa. Znajome mordki, dobre pływanie i przyjemności. W tym roku niestety tylko weekend, ale myślę, że połączenie Czech z Alpami zaspokoiło wszystkie łódki i ich właścicieli.
Alpy… petarda. Zaczęliśmy od Lammera i Kopciucha. Tym razem nikt nie zignorował znaku „płyń lewą” i udało się nie zdziwić, że pod mostem coś się dzieje, i że trzyma (dla porównania.. rok temu 9 wywrotek po 5 minutach płynięcia Lammeru). Koppentraun trzymał poziom jak zawsze, pogoda też taka, jak zawsze.
Od drugiego dnia w Tyrolu. Na Start – dolny Oetztaler oraz spokojne płynięcie Inn. Odważni chłopcy zdążyli jeszcze myknąć górny Oetztaler.
Trzeci dzień, mój ulubiony, bo poznałam Ventera. Do tej pory uważam, że to świetna rzeka i nadal rekomenduję, ale o nim za chwilkę. Na zakończenie środy znowu coś dla prawdziwych mężczyzn, czyli szybki gnój, (albo coś koło) – Gurgler Ache.
Nie wiem czy przez to, że jarałam się Venterem jak dzika świnia, czy wszyscy stwierdzili, że warto powtórzyć, ale postanowiliśmy popłynąć jeszcze w czwartek, tym razem na deser. Najpierw ekipa myknęła Koefels, a pooooootem na Venter. Wszyscy wiedzą, że czas to pieniądz, ale najbardziej przekonał się o tym Krzychu, schodząc z całą grupą na rzekę lodowcową, późnym popołudniem.
Startowało 8 osób. Ja po przepłynięciu 50 metrów, załapałam się do cofki, po zdaniu „dobra, to ja idę” zarzuciłam kajak na plecy i wdrapałam się do góry. Po pół godziny na parkingu był już Piwowar. Po zjechaniu na metę dobiegł, goniący brzegiem od dłuższego czasu za swoją łódką, bliski zaparzenia Krzychu. Okazało się, że nogi niosą też Rurkę. Czterech pozostałych – jedna kabina i częste logowania. Venter ewidentnie ssał ;-). Łódka Krzycha wyglądała jak model z wystawy – ujęty polietylen, żeby klient mógł zobaczyć bez trudu jak wygląda podnóżek lub jak to określił PD – „jakby próbował robić kabinę z drugiej strony”.
Radek chyba jest za bardzo lubiany, bo po czwartku z naszej ekipy zostało tylko skład z Auta Stryja, a reszta przestawiła się na tryb lotny.
Piątek spędziliśmy z Krakowem płynąc Tossens na Innie. Miły miły miły miły …ładny odcinek.
Wyjazd z mnóstwem przygód, ale o tym na żywo J.
Ekipa z Auta Stryja dziękujE serdeczNIE Stryjowi za jego Auto.. Dostarczyło nam mnóstwo zabawy, a przede wszystkim transport na ten przedobry wyjazd.
–
Żółwik! Aneczka.