Kulinarny wypad do Wietrznic
Przybyliśmy, zobaczyliśmy, jedliśmy.
Tak w skrócie możnaby streścić morzkulcowy wypad do Wietrznic na przełomie maja i czerwca. Ponoć przez żołądek można trafić do serca (wierzę, że nie chodzi o nieudaną gastroskopię) i gdybym tylko serce miał, byłoby zdobyte. Przecudna Aneczka kuchareczka przechodziła samą siebie, dogadzając naszym delikatnym podniebieniom coraz to bardziej, moze nie wysublimowanymi, ale perfekcyjnie wykonanymi potrawami. Przepyszna kasza gryczana z boczkiem i cebulką poruszyła nawet Ptysia, która wcześniej cierpiała jedząc fasolkę po bretońsku ze słoika – aż miło było patrzeć, gdy malował Jej się uśmiech na twarzy podczas zacierania absmaku po wiatropędnej strawie:)
Na dzień dziecka niespodzianka – na śniadanie naleśniki! Mniaaaaam. Wyśmienite, genialne, delikatne naleśniczunie:P Część z twarożkiem, ale najdoskonalsze były te inne… te, w których banan z czekoladą spotkali się razem tworząc jedną całość! (niektórzy twierdzą, że czego bym nie powiedział, to kojarzy się to tylko z jednym. W takim razie wyobraźnia w ruch ]:->)
A poza tym ktoś tam od czasu do czasu pływał. I Białką trochę też. Jak Pućkowi skoczyła adrenalina, to zaczął straszyć babcie w busiku (ale one się nie bały! O nie! Wiedzą co dobre!) – patrzajcie zdjęcie niżej:
Ogólnie focie wyszły mega:) To znaczy jest ich dużo, nawet bardzo dużo, ale wśród nich są prawdziwe perełki, kryształki swarovskiego i inne diamenciki! Np. Zapałka obierająca ogórka albo Puciek-Przystojniak w swoim jedwabnym bordowo-złotym tużurku czy też Wasyl przypominający z rana gremlina. Podobni? No jacha, że podobni ;]
W drodze powrotnej zaliczyliśmy Olsztyn. Było już po Kortowiadzie, no i region trochę inny, ale nasza Miss Prezes wykorzystała sytuację i postanowiła się trochę seksi powyginać. Iiiiiicha!
No! To tyle! Nie chce mi się więcej pisać;P
Buziolki:*
Filip
Aaaaaaaa! Zapomniałbym! Jest też wideło! Tak, skleciłem “dzieło”, chociaż sprzęt kiepski i z gówna loda nie ukręcisz, ale i tak mi się łezka w oku kręci. Ja to lubię taką szmirę…
I link do fotek: