Piaśnica – czyli anulowany spływ “Na byle czym”
I oto narodził się pomysł kolejnego wakacyjnego spływu. Najpierw tylko w głowie Komandora Mateo, na szczęście bardzo szybko nabrał realnych kształtów (podziękowania dla właściciela haka). Tym razem pod wiosło poszła malownicza rzeka Piaśnica meandrująca od Jeziora Żarnowieckiego do Bałtyku. Krystalicznie czysta woda, piaszczyste łachy i głęboczki, piękne tereny na brzegach to zalety tej urokliwej rzeki. Jej wadą jest długość – tylko 6 km.
Słońce mocno świeciło, humory nam dopisywały, więc napotkany tarzan został zacnie wykorzystany – co widać na załączonych obrazkach. Po wypłynięciu na morze ruszyliśmy na wschód (w końcu tam musi być jakaś cywilizacja).
Miejscowi plażowicze zadziwieni naszym widokiem jeszcze bardziej zadziwiali nas swoimi pytaniami:
Plażowicz: Proszę pana, a co to jest?
Kuba Ż. w Glissie z rozbrajającym uśmiechem: Kajak!
Plażowicz: Tak mi się wydawało.
Na czoło spływu wysunęli się rodzice Mateusza, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z Morzkulcem. Płynąc w krokodylku prowadzili nas w stronę pięknych i pustych plaż w Karwieńskich Błotach Drugich. Po dopłynięciu do mety pani Irena zachwyciła wszystkich urządzając mały piknik na plaży – był koc, parawan z kajaków, gorąca kawa, drożdżówki, kanapki i wafelki. Państwo Barcińscy raczyli nas też anegdotami rodzinnymi – teraz już wiadomo skąd ta, występująca u naszego Komandora, fascynacja granicząca z uzależnieniem od machania wiosłem, przechyłów i mokrego tyłka.
Wieczór spędziliśmy tradycyjnie przy ognisku. Była moja pigwóweczka urodzinowa i karmelówka Augusta z okazji pierwszej eskimoski (słowa uznania za świetny gust ;)). Poniektórzy ruszyli z polany, gdzie rozłożyliśmy obóz, na plażę, aby obejrzeć romantyczny zachód słońca. Inni mieli dylemat – spać w szałasie, pod wiatą czy burżujsko w namiocie. Wprawdzie po północy deszcz zagonił nas do spania, ale rano obudziło piękne słońce. Po śniadaniu ruszyliśmy na playę. Była siatkówka i pierwszy dzióbek Honoraty (brawo!)
Zimny wiatr i deszcz wygoniły nas z powrotem do domu. Ale do Karwieńskich Błot II jeszcze wrócimy. U Mateo w głowie dojrzewa pomysł wrześniowego wypadu na fale właśnie w tamto miejsce. Ktoś się pisze?
Gagatek