pierwszy spływ szkoleniowy
Deszcz, wiatr, słońce, mróz i mgła o poranku.
Pływanie, rzutki, węzły, marsz w terenie, prace obozowe, goście z Warszawy, choinka.
W trzech słowach: Pierwszy Spływ Szkoleniowy. Trzebiocha i Wda 1-3 maja.
Deszcz, wiatr, słońce, mróz i mgła o poranku.
Pływanie, rzutki, węzły, marsz w terenie, prace obozowe, goście z Warszawy, choinka.
W trzech słowach: Pierwszy Spływ Szkoleniowy. Trzebiocha i Wda 1-3 maja.
Tydzień przed pierwszym Szkoleniowym kilkoro z nas (Zapałka, Pati, Macias, Zapał, Adam i pol) wybrało sie na spotkanie, warsztaty, ćwiczenia … PSKK. Były niziny, tor/góry i morze. Prawie. Wykorzystaliśmy świetną okazję do spotkania się i skorzystania z rad wirtuozów pływania w górach i na morzu. Pierwsze efekty nauki wprowadziliśmy w życie już na Trzebiosze-Wdzie.
Zapraszamy wszystkich byłych, obecnych i przyszłych członków SKK
MORZKULC, wraz z rodzinami i przyjaciółmi oraz Naszych Przyjaciół z
całego świata na XL Jubileusz Klubu.
Spotykamy się w terminie: 6-9 sierpnia 2015.
Rezerwujcie sobie czas – szczegóły TUTAJ
Do zobaczenia
Zarząd SKK Morzkulc
Ps. Jeżeli znasz kogoś zainteresowanego, do kogo ta informacja nie dotarła
to powiadom go koniecznie!
W śliczny, niedzielny poranek spotkaliśmy się z Kursantami (liczną 30 osobową grupą) na splywie zerowym, części pierwszej. W grupach prowadzonych przez (zdjęcia poniżej): Zapałkę, Aneczkę, Adrzejka, Puciula, Babskiego, Marka i pola, a pod czujnym okiem Agi z zegarkiem, ćwiczyliśmy manewry w kanadach, dwójkach, jedynka PE, szklakach, rzucaliśmy rzutkami (Anna Siedlecka – “Rzutka bez tajemnic”, PWN 2015), a także uczyliśmy się wiązać kajaki. W akcji było 2,5pkt: dzióbek i dwie kabiny.
Pogoda dopisała, Kursanci także.
Kadra bawiła się świetnie i mamy nadzieję, że Wy także :).
więcej zdjęć
(reszta w drodze)
Cóż to był za splyw! – był wartki nurt i momentami nuda; były kamienie w nurcie i chwilami za niski stan wody; było mnóstwo ciekawych drzew; był kawał solidnego, choć nikomu niepotrzebnego wysiłku przy pokonaniu starorzecza; było też pływanie bez zapiętego fartucha, ‘bo za łatwo’. Do końca nie mogliśmy być pewni końca. Za niemalże każdym zakrętem czekało kolejne wyzwanie. Stąd też powtarzane co i rusz słowa: “ta Rzeka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa”.
Tak niedzielne pływanie po Łebie, od Tłuczewa do Stawów za Paraszynem, zamieniło się w ponad pięciogodzinny, emocjonujący maraton. Udział wzięli: Ania, Monika, Żelazo, Bartek, Adam, Bartek i pol.
I kabiny też były. Dwie.